Opowieść o Dionizosie, czyli wino w starożytności

Patrzcie! Idą pantery, lwy i lamparty ozdobione różami, ustawione w zaprzęgu ciągną złoty rydwan. Na nim leży młodzieniec o pięknej twarzy i jasnych włosach, a wokół niego unosi się złota poświata. Cała droga pokrywa się latoroślą, a powietrze nasyca się zapachem winogron i kadzidła. Za pojazdem tańczą satyry, a menady śpiewają pieśni na cześć pięknego chłopaka. To Dionizos – grecki bóg wina, który na Olimp trafił prosto z orientalnej Tracji.

Bóg wina, płodności i rozpusty

Dionizos miał oczy w kolorze fiołków, złociste włosy i usta czerwone jak owoc granatu. To właśnie ten bóg nauczył ludzi sadzić winne latorośle. Na jego cześć Grecy urządzali święta, podczas których pili i bawili się do utraty tchu. Gdy ktoś odmówił udziału w zabawie, mógł skończyć jak córki króla Minaysa – zamieniony w nietoperze lub rozszarpany na strzępy przez Bachantki.

Wino było tak ważnym elementem kultury w starożytności, że doczekało się swojego boga. Ludzie używali trunku do odprawiania rytuałów religijnych, składali go jako ofiarę podczas biesiad, aby przypodobać się bóstwom. Jednym z takich przypadków są sympozjony, podczas których pito w imieniu Dionizosa. Tylko najbogatsi mężczyźni wyprawiali tego rodzaju uczty, podczas których oddawali się cielesnym rozrywkom i rozważaniom o filozofii i kulturze. Oczywiście, zabawie towarzyszyło wino – mnóstwo wino! A bóg dostawał własny kieliszek, by mógł przyłączyć się do biesiady. Nawet Platon pisał o tym zjawisku w swoim utworze „Uczta”.

Tak samo jak i w Grecji, kult boga wina przyjął się w Rzymie. Tam Dionizos otrzymał przydomek Bachus. Bóg rozpusty był powodem wielu skandali. Na jego cześć kobiety organizowały tajne rytuały. Czciły boga wiosną, na rzymskim wzgórzu. Większość tego grona stanowiły matrony – zamężne Rzymianki, które cieszyły się głębokim szacunkiem. Natomiast legalnymi świętami na cześć boga wina były Dionizje (Grecja) i Bachanalia (Rzym).

Wino w starożytnym Rzymie

Wino w starożytności było źródłem życia. Starożytni nie pili wody w zwykłej postaci – obawiali się, że może być ona skażona. Mieszali ją z winem, które miało zabić wszelkie bakterie. W Rzymie, który zamiłowanie do wina przyjął od Greków, nawet niewolnicy dostawali swój dzienny przydział – na jedną osobę przypadało minimum 0,5 l trunku. Oczywiście, nie było to wino o wysokiej jakości. Niewolnicy pili „lorę”, czyli najgorszy rodzaj winogronowego napoju.

W Polsce mało kto pije rozcieńczone wino (tzw. szprycery, czyli białe wino połączone z wodą gazowaną, popularne są m.in. w Chorwacji i na Węgrzech). Większość krajów uważa za nietakt dodanie do kieliszka nawet kostek lodu. W starożytnej Grecji i Rzymie było zupełnie na odwrót. Czystego wina w tych rozwiniętych krajach nie pił nikt. Takie czyny starożytni uważali za szczyt bezczelności. Ich zdziwienie osiągało zenitu, kiedy kupujący od nich wino barbarzyńcy ośmielali się pić ten napój w czystej formie. W dodatku bez skrupułów się nim upijali!

Oprócz wody, do wina Rzymianie lubili dodawać przyprawy korzenne i zioła. A szczególną popularnością cieszyły się mieszanki z miodem, zwane „mulsum”. Te dodatki mały zatuszować smakowe niedoskonałości. Co ciekawe, czasem napój doprawiano także ołowiem.

Starożytni Grecy pili wino w rytonach, czyli naczyniach przypominających puste rogi. Z czasem (po tysiącach lat) te rogi ewoluowały w kieliszki. Rzymianie natomiast rozlewali trunek do płaskich miseczek, a przechowywali go w amforach. Najlepsze wina dojrzewały w nich przez dziesiątki lat, by potem zachwycać słodyczą i intensywnością.

Wino, które świeci

Dla Rzymian szczególnie ważne było pochodzenie wina. Uwielbiali wino falerneńskie, charakteryzujące się wysoką zawartością alkoholu (historycy szacują, że musiało mieć ponad 40%!). Winiarze nie używali wtedy siarki, która konserwowałaby trunek, więc po okresie starzenia przybierało ono bursztynowy odcień. Były to najlepsze z rzymskich win. Oprócz nich, pito też wina białe, czerwone i czarne.

Tak jak przyjęło się w dzisiejszych czasach – im starsze wino, tym droższe i lepsze się okazuje. Starożytni byli fanami dobrych trunków. Południowa Europa wciąż słynie z najlepszych win, które czasem są tańsze niż woda. W restauracjach słonecznej Italii znajdziemy kilkustronicowe karty win o szlachetnych rocznikach, o których historii właściciele chętnie nam opowiedzą.

Rzymianie sadzali latorośl w każdym miejscu, które podbili, ale to od Greków rozpoczął się kult winiarstwa. Dzięki nim winnice powstawały na każdym kontynencie. Nawet w Polsce miały swoje parę chwil sławy. I chociaż większość z nich przestała istnieć, w Sandomierzu wciąż można zwiedzić średniowieczną winnicę św. Jakuba i na własne oczy zobaczyć, jak powstaje wino.

Komentarze (0)

Produkt dodany do listy życzeń

Ta strona wykorzystuje pliki cookie
Używamy informacji zapisanych za pomocą plików cookies w celu zapewnienia maksymalnej wygody w korzystaniu z naszego serwisu.
Mogą też korzystać z nich współpracujące z nami firmy badawcze oraz reklamowe.
Jeżeli wyrażasz zgodę na zapisywanie informacji zawartej w cookies zamknij to okienko (krzyżyk w prawym górnym rogu tej informacji) lub kliknij "OK".
Jeśli nie wyrażasz zgody, ustawienia dotyczące plików cookies możesz zmienić w swojej przeglądarce.